Dziennik - Piątek, 27 lipca
W ten piątek cierpi
bardziej niż zwykle, zwłaszcza z powodu korony cierniowej.
Tego piątku
cierpiałam dużo bardziej, ponieważ byłam zobowiązana zrobić kilka rzeczy, a
przy każdym ruchu myślałam, że umieram. W dodatku jedna ciocia kazała mi
naciągnąć wody: był to taki wysiłek, że wydawało mi się (ale tylko tak sobie
wyobrażałam), że ciernie wbijają mi się w mózg i kropelka krwi zaczęła spływać
mi po skroni. Obmyłam się szybko i prawie nic nie było widać. Zapytała, czy
potłukłam się i rozbiłam sobie głowę; odpowiedziałam, że podrapałam się
łańcuchem od studni. Potem poszłam do mniszek; była 10 i zostałam u nich do 5.
Potem wróciłam do domu, ale Jezus już zabrał mi ja [koronę cierniową].
Komentarze
Prześlij komentarz